Zwiedzaliśmy wyspę samodzielnie, a przemieszczaliśmy się samochodem wynajętym w lokalnej wypożyczalni.
Trasa dosyć krótka, bo przejechaliśmy około 90 kilometrów: Playa Blanca, Mirador de las Salinas, Los Hervideros, El Golfo, Park Narodowy Timanfaya i na koniec Museo Agricola El Patio, Playa Blanca.
Wyjechaliśmy z hotelu w Playa Blanca na drogę LZ-2, skręciliśmy w lewo, w LZ-703 i po przejechaniu w sumie około 10 km dotarliśmy do Salinas de Janubio. Tu zrobiliśmy krótki postój przy fabryce soli. Przed nami rozpościerały się „poletka” do pozyskiwania soli z wody morskiej. Od dawna uzyskiwaną w ten sposób solą konserwowano ryby, które rybacy wypływający na łowiska poza wybrzeże Afryki mogli zabierać ze sobą jako zapas żywności. Obecnie, sól otrzymywana w wyniku parowania wody morskiej, pokrywa zdecydowaną większość zapotrzebowania mieszkańców Lanzarote na tę przyprawę.

Salinas de Janubio na Lanzarote

Fabryka soli – Salinas de Janubio na Lanzarote
Kolejny punkt to Los Hervideros. Aby dotrzeć do Los Hervideros przejechaliśmy niecałe 4 km drogą LZ-703. Naszym oczom ukazało się bardzo strome i urwiste wybrzeże, nazywane Gotujące Garnki. Fale morskie rozbijały się o twarde wulkaniczne skały z licznymi szczelinami i podziemnymi korytarzami. Woda wlewała się do ukrytych w dole tuneli i wydobywała z otworów, z ogromną siłą i wielkim hukiem. Towarzyszyły temu kłębowiska białej piany. Obserwując to zjawisko, miało się wrażenie jakby rzeczywiście woda kipiała w garnku.

Los Hervideros – Lanzarote

Los Hervideros na Lanzarote

Skały i woda – Los Hervideros

Los Hervideros – skały i woda
Po krótkim spacerze wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w kierunku wulkanu El Golfo. Pokonaliśmy około 5 kilometrów i dotarliśmy do celu. Zrobiliśmy krótki spacer w kierunku jeziora. Po chwili marszu wyłoniło się intensywnie zielone, półksiężycowe jeziorko Charco de los Clicos, powstałe we wnętrzu krateru. Obecnie widoczna jest tylko jedna ściana krateru, pozostałe uległy procesowi erozji. Jezioro nazywane przez mieszkańców wyspy Charco Verde (Zielone Jezioro) swą barwę zawdzięcza żyjącemu w nim fitoplanktonowi. Zieleń jeziora kontrastuje z czarnym piaskiem i niebieską barwą morza. Po raz pierwszy widziałam czarną plażę.

Jeziorko Charco de los Clicos na Lanzarote

Okolice El Golfo
Nacieszywszy oko tym widokiem i po wykonaniu kilku pamiątkowych zdjęć, ruszyliśmy do Parku Narodowego Timanfaya utworzonego w 1974r, oddalonego od Charco de los Clicos o około 19 km. Park położony jest między wioskami Yaiza i Tinajo. Prowadziły nas do niego kolejno drogi LZ- 703, Lz-705, LZ-67 i LZ-602. Park obejmuje obszar, na którym w latach 1730-1736 miały miejsce silne erupcje wulkanów. Przy wjeździe do Parku Timanfaya, zamiast pojedynczego biletu kupiliśmy karnet ( o cenach w kolejnym opisie). Dojechaliśmy do parkingu, zostawiliśmy samochód i skierowaliśmy w stronę autokaru wożącego turystów 14-kilometrową trasą wśród zastygłej lawy. Przed nami rozciągał się księżycowy krajobraz Gór Ognia, pozbawiony roślinności, obfitujący w liczne kratery. Autokar jechał wolno i co raz zatrzymywał się, aby każdy mógł zobaczyć to, o czym w danej chwili opowiadał na nagraniu spiker. Dowiedzieliśmy się m.in. o wybuchach wulkanicznych, które ukształtowały teren parku. Dobrze, że była z nami córka znająca bardzo dobrze angielski, tłumaczyła nagranie. Nastrój grozy dodatkowo podsycała muzyka. Działanie na dwa zmysły wzroku i słuchu potęgowało nasze odczucia, wrażenia były niesamowite.

Krajobraz Lanzarote z parku Timanfaya

W Timanfaya

Krajobraz parku Timanfaya

Krater w Timanfaya
Skończyliśmy objazd, ale to jeszcze nie koniec wizyty w Timanfaya. Wysiedliśmy z autokaru i poszliśmy się w stronę restauracji El Diablo. Tuż przed budynkiem czekał na nas króciutki pokaz mocy wnętrza naszej planety. Mimo, że do ostatnich wybuchów doszło w 1824 roku, nadal na terenie parku są miejsca o podwyższonej aktywności geotermicznej. Pracownik parku wkładał do otworów w ziemi trochę siana, które w krótkim czasie zapalało się. Potem do innych wlewał wodę, a ta w postaci pary dosłownie wystrzelała na zewnątrz. W tym miejscu na głębokości 10 cm temperatura wynosi 1400 C, a na głębokości 6 m 4000 C .

Pokazy w Timanfaya

Płonące siano w Timanfaya

Gejzer – pokaz w Timanfaya
I jeszcze jedna ciekawostka, w restauracji El Diablo stal wielki, naturalny grill, na którym leżały porcje mięsa. Do ich upieczenia wykorzystuje się ciepło pochodzące z wnętrza Ziemi. Pożegnaliśmy się z Tmanfaya i ruszyliśmy do ostatniego punktu zaplanowanego na ten dzień – Museo Agricola El Patio. Przejechaliśmy niecałe 16 kilometrów jadąc najpierw drogą LZ-67, potem skręcając w prawo w LZ-56 aby zjechać na drogę LZ-46. Zatrzymaliśmy się na parkingu przed muzeum i zapłaciliśmy 5 euro by wejść na teren gospodarstwa. W 1845 roku grupa rolników pozbawionych ziemi, po erupcjach wulkanu, za pozwoleniem markiza Francisco de Ponte, na części jego ziem założyła gospodarstwo, które w 1994 roku zostało przekształcone w rolniczy skansen. Na jego terenie nadal uprawia się ziemię i pasą się zwierzęta. Akurat to muzeum zbytnio mnie nie zachwyciło. Według mnie to najsłabszy obiekt z odwiedzonych na wyspie.

Museo Agricola El Patio na Lanzarote

W Museo Agricola El Patio na Lanzarote
Skończyliśmy w tym dniu zwiedzanie, pełni wrażeń i bogatsi o zdjęcia oraz filmy wracaliśmy do hotelu. Pokonaliśmy w drodze powrotnej 35 km. To co zobaczyliśmy do tej pory, bardzo nam się podobało. Wyspa ma swój niepowtarzalny klimat.
O drugim dniu zwiedzania. O trzecim dniu zwiedzania czytaj tu. Zapraszam też do zapoznania się z wpisami dotyczącymi zwiedzania Fuerteventury , Teneryfy i wypożyczania samochodu.
Dorotko, przypomniałaś tym wpisem miłe chwile spędzone na wyspie.
Dudnienie wody do dziś słyszę gdy oglądam zdjęcia.
Rzeczywiście, był to udany wyjazd.
Będąc na wyspie odwiedziłam dodatkowo Centro de Visitantes e Interpretación de Mancha Blanca. Jest to darmowe muzeum poświęcone wulkanom. Można zobaczyć w nim symulację erupcji, która o ile dobrze pamiętam, odtwarzana jest o pełnych godzinach, w różnych językach. Będąc w parku narodowym Los Volcanes, byłam również na Caldera Blanca, do początku trasy można podjechać samochodem i zaparkować na malutkim parkingu, zaczynającym się przed wejściem na ścieżkę wiodącą pośród zastygniętej lawy. Droga na szczyt nie jest zbyt dobrze oznaczona, dodatkowo jak tam byłam niesamowicie wiało i przyznam, że nawet zmęczyłam się podczas wspinaczki, ale widoki ze szczytu niesamowite. Warto mieć dobre obuwie. Fajna alternatywa dla lubiących aktywny wypoczynek. 🙂
Moje zwiedzanie było bardziej „lajtowe”, w muzeum nie byłam, a z tego co piszesz wydaje się interesujące.