Drugiego dnia przejechaliśmy wyspę wypożyczonym samochodem, z południa na północ. Dzień był męczący, ale po kolei.
Trasa około 160 kilometrowa: Teguise, Haria, Mirador del Rio, Cueva de los Verdes, Jameos del Agua, Jardin de Cactus, Fundacion Cesar Manrique, Tahiche.
Z Playa Blanca jechaliśmy drogą LZ-702 i LZ-30 i po ok 30 kilometrach zrobiliśmy pierwszy postój w geograficznym środku wyspy. Stał tam biały piętnastometrowy Pomnik Rolnika Monumento al Campesino projektu Cesara Manrique. Wykonany został w 1968 roku z pojemników na wodę, pochodzących z łodzi rybackich.

Pomnik Rolnika Monumento al Campesino – Lanzarote
Do Teguise dawnej stolicy Lanzarote mieliśmy już tylko 7 km. W mieście zatrzymaliśmy się niedaleko białego, niskiego kościoła (Iglesia Nuestra Senora Guadalupe). Górowała nad nim brązowa dzwonnica zwieńczona jasną kopułą. Niestety, nie wchodziliśmy do wnętrza świątyni, była zamknięta.

Teguise – kościoła Matki Boskiej z Gwadalupy
Pospacerowaliśmy wśród białych niskich budynków, tak charakterystycznych dla Lanzarote. Podeszliśmy do Plaza Mayor. W oddali, na wzgórzu wznosił się zamek Świętej Barbary. Czas nas gonił, ruszyliśmy dalej w kierunku Haria, drogą LZ-10. Po prawej stronie, na 16 km drogi LZ-10 znajdował się punkt widokowy. Trudno go przeoczyć. Przed punktem stał znak z aparatem fotograficznym i widoczny był biały budynek restauracji. Zajechaliśmy na chwilę i zrobiliśmy kilka zdjęć. Do Haria zostało jeszcze około 5 kilometrów. Zaraz po wyjeździe z punktu widokowego zaczęły się serpentyny. A po prawej stronie był kolejny punkt widokowy Mirador de Haria z panoramą na miasteczko.

Panorama wyspy z punktu widokowego.

Z mężem w punkcie widokowym na Harię
Wjazd do białej Haria, to droga wysadzana po obu stronach palmami. Przejechaliśmy miasto kierując się na Mirador del Rio projektu Cesara Manrique. Po przejechaniu niecałych 9 km dotarliśmy do kolejnego punktu widokowego na pobliską wyspę La Graciosa i przesmyk El Rio. Na wysokości ponad 400 m n.p.m. zbudowano na skarpie taras widokowy i restaurację z panoramicznymi oknami „oknami w kosmos”. Mirador del Rio jest najbardziej na północ wysuniętą częścią Lanzarote. Elementem charakterystycznym Mirador del Rio jest rzeźba ptaka i ryby symbolizująca powietrze i wodę.

Przed wejściem na Mirador del Rio

Wyspa La Graciosa

Wyspa La Graciosa – widok z Mirador del Rio
Kolejnym etap zwiedzania to Cueva de los Verdes – polawowa jaskinia powstała w wyniku erupcji wulkanu Montana Corona. Dotarliśmy do niej jadąc kolejne 10 km najpierw drogą LZ-202, potem LZ-201 i LZ-204. Musieliśmy zaczekać niespełna 20 minut na zebranie się grupy i o ustalonej godzinie zwiedziliśmy jaskinię z przewodnikiem mówiącym po angielsku. Przejście kilometrowego tunelu zajęło nam około godziny. Jaskinia była oświetlona ciepłymi kolorami potęgującymi odbiór barw i kształtów stwardniałej lawy. Najbardziej intrygującymi było audytorium, mogące pomieścić do tysiąca osób, w którym ustawione były krzesła z racji odbywających się tam koncertów. W „sali” tej jest świetna akustyka. Innym ciekawym punktem jaskini jest „jeziorko wodne” o niemal lustrzanej tafli, które odbija lawowy sufit. Brak jakiegokolwiek ruchu wody sprawiał wrażenie ogromnej przepaści, obok której musieliśmy przejść. Nie wiedząc, że jest to płytka woda, zastanawialiśmy się, dlaczego nie jest zabezpieczona jakąkolwiek barierką. Dopiero kamień rzucony przez przewodniczkę poruszył taflę wody i iluzja znikła.

Cueva de los Verdes – jeziorko

Cueva de los Verdes

Cueva de los Verdes – Lanzarote
Cueva de los Verdos i Jameos del Agua dzieli 1 kilometr. Jest to kolejny, udostępniony do zwiedzania tunel, powstały po wybuchu wulkanu Montana Corona. To tu znajduje się jeziorko, w którym żyje endemiczny gatunek krabów albinosów. Było ich tam bardzo dużo, ale malutkich rozmiarów. Tam też widać rękę Cesara Manrique. W jednej z grot przeznaczonych do zwiedzania, umieszczono naturalny basen i zaprojektowano ogród z kolekcją egzotycznych roślin. Powyżej znajduje się taras widokowy, na który oczywiście weszliśmy i zrobiliśmy kolejne pamiątkowe zdjęcia. W Jameos del Agua też zorganizowano audytorium mogące pomieścić 600 osób.

Kraby w Jameos del Agua

Krab w Jameos del Agua

Basen w Jameos del Agua
Musieliśmy ruszać w drogę, czekały na nas kolejne atrakcje wyspy. Pojechaliśmy drogą LZ-1, zjechaliśmy na Mala (był też drogowskaz na Jardin de Cactus) i po dwunastu kilometrach dotarliśmy do Jardin de Cactus, królestwa kaktusów w kształcie rzymskiego amfiteatru. Przed wejściem stał pomnik kaktusa zaprojektowany przez Cesare Manrique. Nad kaktusowym ogrodem wybudowanym w pozostałościach po kamieniołomach górował młyn . Zobaczyliśmy tam kaktusy o zróżnicowanych kształtach, kolorach i wysokościach. Obok nich znajdowały się tabliczki z informacjami o miejscu ich naturalnego występowania.

Młyn w Jardin de Cactus

Jardin de Cactus

W Jardin de Cactus

Kaktusy w Jardin de Cactus

Kaktusy w Jardin de Cactus – Lanzarote
Do kolejnego postoju jechaliśmy 12 km drogą LZ-1w kierunku Tahiche. Gdy przejechaliśmy przez miasto, po prawej stronie zauważyliśmy wiatrową rzeźbę stojącą przed Fundacion Cesar Manrique. Weszliśmy do muzeum, najpierw obejrzeliśmy pracownie artysty i jego zdjęcia. W Polsce zima, a tam kolorowo kwitły kwiaty i kaktusy. Ponadto w pięciu powulkanicznych grotach odkrytych od góry, zwiedziliśmy dom zaprojektowany przez artystę. Połączył on architekturę z naturalnym powulkanicznym krajobrazem. Wyglądając przez okno domu, miałam wrażenie, jakby lawa się przez nie wylewała. Poszczególne pokoje były w różnych kolorach. Cesar Manrique zaprojektował też miejsce do grillowania i biały basen z niebieską wodą, kontrastujący z ciemnym kolorem lawy. Biel budynku, niebieski kolor wody w basenie i zieleń roślinności łagodziły ciemną barwę lawy.

Rzeźba wiatrowa przed Fundacion Cesar Manrique

Fundacion Cesar Manrique

Jeden z pokoi w Fundacion Cesar Manrique

Pokój w Fundacion Cesar Manrique

Zastygła lawa przy Fundacion Cesar Manrique

Basen w Fundacion Cesar Manrique
Do hotelu wracaliśmy trasą LZ-30, przez rolniczy region La Geria, leżący między wioskami Mozaga i Yaiza. Po wybuchach wulkanów, mieszkańcy wyspy znaleźli nowy sposób uprawy winorośli i drzew figowych. Aby dostać się do ziemi, musieli wykopywać doły w wulkanicznym pyle lub sadzić rośliny w zagłębieniach pozostawionych przez zastygłą lawę. Jako ochronę przed wiatrem budowali niskie, półokrągłe murki do otaczania każdego niskopiennego krzewu winorośli. Zatrzymaliśmy się w bodedze (winnicy) Antonio Suarez. Przy samej drodze z prawej strony był widoczny zjazd.

La Geria

Wejście do winnicy w regionie La Geria
Degustowaliśmy kilka rodzajów wina i kupiliśmy kilka butelek do domu. W Polsce okazało się, że wino smakowało nam tak samo jak na Lanzarote, a nie często tak bywa.
O pierwszym dniu czytaj tu. O trzecim dniu czytaj tu. Zapraszam też do wpisów poświęconych zwiedzaniu Fuerteventury, Teneryfy i wypożyczaniu samochodu.
Dodaj komentarz