Zwiedzanie Rygi z przewodnikiem rozpoczęliśmy od ulicy Baznicas, gdzie stoi hotel Radisson. Ruszyliśmy ulicą Elizabetes i skręciliśmy w prawo, w główną ulicę miasta, Brivibas iela, aby dojść do Soboru Narodzenia Pańskiego, największej cerkwi prawosławnej w mieście. W czasach radzieckich urządzono w niej planetarium i restaurację. W końcu odzyskała status świątyni prawosławnej. Do wnętrza cerkwi weszliśmy w drodze powrotnej.

Sobór Narodzenia Pańskiego
Idąc na stare miasto podeszliśmy pod symbol niepodległości Łotwy – Pomnik Wolności. Na wyniosłym cokole stała kobieta trzymająca w uniesionych nad głową dłoniach trzy gwiazdy. Postać jej górowała nad drzewami pobliskiego Bastejkalna parks umiejscowionego na jednym z piaskowych wzgórz. Przeszliśmy przez most nad kanałem i weszliśmy na teren parku. Był tam mostek zakochanych z licznymi kłódkami przyczepionymi do barierek.

Pomnik Wolności

Bastejkalna parks
Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na spacerowanie, naszym celem była starówka, wpisana w 1997 roku na listę światowego dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Przeszliśmy wzdłuż torów tramwajowych biegnących równolegle do parku i po kilkunastu krokach po przeciwnej stronie zauważyliśmy na budynku mural z herbami miast i grodzisk. Podeszliśmy pod tę budowlę, po jej lewej stronie stała Baszta Prochowa z 1330 roku, zbudowana z czerwonej cegły i opleciona winoroślą. Baszta ta pełniła niegdyś funkcję wieży obronnej, była wielokrotnie przebudowywana. W siedemnastym wieku przechowywano w niej proch. Od 1979 roku stała się siedzibą Muzeum Wojennego.

Baszta Prochowa i Muzeum Wojny
Po prawej stronie baszty ciągnął się mur obronny, przy którym stały armaty. Idąc wzdłuż fortyfikacji doszliśmy do bramy otwierającej drogę na stare miasto. Po przeciwnej stronie muru stał bardzo wąski budynek, w którym dawniej mieszkał kat. Szerokość budynku wystarczała ledwie na postawienie łóżka. Udaliśmy się ulicą Torna iela w kierunku gmachu sejmu łotewskiego.

Gmach sejmu łotewskiego.
Stamtąd poszliśmy w stronę najstarszego budynku mieszkalnego w Rydze. Minęliśmy po lewej kościół św. Jakuba, do którego weszliśmy na krótką chwilę. Budowa świątyni trwała od 1225 do 1330 roku. Katedra wielokrotnie zmieniała właścicieli i wygląd. Od 1923 roku ponownie przeszła w ręce kościoła rzymskokatolickiego.

Kościół św. Jakuba.
Na końcu uliczki stały trzy sąsiadujące ze sobą kamieniczki zwane Trzej Bracia. Jak głosi legenda budowniczowie ich pochodzili z jednej rodziny. Od przewodniczki dowiedzieliśmy się, że każdą z nich zbudowano w innym stuleciu, najstarsza pochodziła z piętnastego wieku. Obecnie mieści się w nich Muzeum Architektury Łotwy oraz Urząd Ochrony Zabytków. Przed kamieniczkami stała orkiestra. Muzykanci, jak tylko usłyszeli naszą mowę, zaczęli grać polskie melodie.

Jedna z kamieniczek Trzej Bracia
Chwilkę pośpiewaliśmy z nimi i skręciliśmy w prawo, a po przejściu około 100 metrów dotarliśmy na rynek, pod zamek Kawalerów Mieczowych. W 1991 roku stał się on siedzibą prezydenta Łotwy. Po lewej stronie widzieliśmy biały Kościół Matki Boskiej Bolesnej. Odbywają się w nim nabożeństwa w języku polskim. Weszliśmy do środka świątyni.

Kościół Matki Boskiej Bolesnej

Wnętrze kościoła Matki Boskiej Bolesnej
Po wyjściu ze świątyni, skręciliśmy w prawo i ulicą Polu gate, przeszliśmy nad brzeg Dźwiny. Przed niewielką przystanią, w oszklonej kapliczce, stała figura św. Krzysztofa. Na przeciwległym brzegu rzeki, po lewej stronie wyróżniał się gmach Biblioteki Narodowej Łotwy, po prawej most Vansu. Od strony portu ponownie widzieliśmy zamek.

Most Vansu

Zamek Kawalerów Mieczowych
Jeszcze raz ruszyliśmy na stare miasto, tym razem weszliśmy ulicą Miesnieku iela i skręciliśmy w prawo, w druga uliczkę dochodzącą do naszej drogi, przy której w budynku byłej drukarni, mieścił się hotel i restauracja Gutenberg.

Dawna drukarnia Gutenberga
Stąd dosłownie kilka kroków dzieliło nas od protestanckiej katedry ewangelickiej z 1211 roku, obecnie największej średniowiecznej świątyni krajów bałtyckich. We wnętrzu, na naszą szczególną uwagę zasłużyły XVI wieczne drewniane epitafia wykonane w stylu barokowym oraz misternie wykonane witraże. Epitafia wskazywały miejsca pochówku osób, którym były dedykowane. Ozdobą kościoła była też siedemnastowieczna ambona. W katedrze znajdowały się imponujące organy wykorzystywane podczas wielu koncertów. Weszliśmy również na wewnętrzny dziedziniec z krużgankami. Kolejno przeszliśmy na Plac Katedralny, największy plac starego miasta, leżący w samym jego sercu. Oprócz kościoła stały tam budynki, w których siedzibę obrała sobie galeria Riga Bourse czy łotewskie radio.

Katedra

Wewnętrzny dziedziniec katedry

Na placu Katedralnym

Na Placu Katedralnym
Następnie przeszliśmy na Plac Ratuszowy, w czasach średniowiecznych odbywał się na nim targ. Podczas II wojny światowej został całkowicie zniszczony. Po wojnie zrekonstruowano pomnik Rolanda, Dom Bractwa Czarnogłowych i Ratusz. Naszą uwagę, od razu przykuł Dom Bractwa Czarnogłowych wybudowany w XIV wieku, należał do stowarzyszenia nieżonatych kupców. Stał się wówczas najbardziej prestiżowym miejscem w Rydze. Współcześnie, na czas remontu zamku, przeniesiono do niego kancelarię prezydenta Łotwy. Jest to bardzo okazały budynek, wyróżniający się znacznie spośród innych na starym mieście. Po przeciwnej stronie stoi ratusz miejski.

Dom Bractwa Czarnogłowych
Przeszliśmy obok ewangelickiego kościoła św. Piotra ze strzelistą wieżą, powstałego w 1209 roku jako drewniana świątynia, a następnie przebudowanego w kamieniu. Współcześnie, wnętrze kościoła odnowili Polacy.

Kościół św. Piotra
Po lewej stronie od wejścia, stoi pomnik muzykantów z Bremy, postawiony w celu uczczenia partnerstwa miast Rygi i Bremy. Cztery postacie zwierząt: osioł, pies, kot i kogut stojące jeden na drugim, były chętnie głaskane przez przechodniów. Pogłaskanie pyszczka zwierząt ma przynosić szczęście. Każdy chciał dotknąć muzykantów, trudno było dopchać się do tego szczęścia.

Pomnik Muzykantów z Bremy
Zwiedzanie Rygi powoli dobiegało końca. Kierując się do placu Livu przeszliśmy jeszcze ulicą, z której widać było wieżę kościoła św. Piotra. Patrząc na nią miało się wrażenie, jakby wyrastała z dachów pobliskich budynków. Zwiedzanie z przewodnikiem zakończyliśmy na placu Livu. W jego sercu znajdował się klomb z kwiatami posadzonymi w kształcie morskich fal.

Na placu Livu
W ramach odpoczynku po zwiedzaniu i w celu degustacji tradycyjnej łotewskiej potrawy, szarego grochu z zasmażonym boczkiem z cebulą, zaszliśmy do Lido Alus seta (ul. Tirgonu iela 6). Był to bar szybkiej obsługi, w którym podchodziło się z tacą, wybierało potrawy i płaciło w kasie. Z wyglądu potrawa nie zachwycała, ale była naprawdę smaczna. Niewątpliwym jej atutem była cena, za 2,20 euro dostaliśmy sytą porcję grochu z ogórkiem małosolnym. My zamówiliśmy do tego piwo, było w przystępnej cenie.

Z mężem przed restauracją

Łotewska potrawa z grochu
Po posiłku wróciliśmy do miejsca zbiórki. Od wyjścia spod autokaru i dojścia w to samo miejsce minęło 5 godzin. Na starówce w Rydze jest wiele kawiarni, restauracji, barów, wieczorem słychać muzykę. Miasto tętni życiem do późnych godzin nocnych.

W Rydze

W Rydze
Z Łomży mam bliżej do Rygi niż Zakopanego. To dlaczego nie skorzystać z uroków stolicy Łotwy? A warto.
Dorotko miło wspomnieć te ciepłe chwile spędzone w Rydze
Rzeczywiście, pogoda dopisała.
Droga Blogerko,
jak to dobrze mieć w towarzystwie Osobę, która porządkuje wrażenia powycieczkowe !
Z radością powspominałam i powtórzyłam nazwy wszystkich ciekawych miejsc w Rydze.
Gratuluję i czekam na kolejne opracowania.
Bardzo miło mi to słyszeć. Kolejne wpisy z wyjazdu już wkrótce.
Piękne miasto i piękne zabytki. Widać, że byliście w letniej porze. My byliśmy późną wiosną pod koniec maja i co mnie szczególnie urzekło, to na skwerach i w parku duża ilość rosnących i kwitnących wtedy lilaków (bzów), o barwach kwiatów u nas niespotykanych. Szczególnie podziwiałem te o żółtych kwiatach. Po kilkuletnich poszukiwaniach w kraju udało mi się przez internet kupić sadzonkę żółtego lilaka. Jeszcze nie zakwitł, bo ma dopiero 30cm.
Pozdrawiam.
My nie mieliśmy szczęścia podziwiać tak oryginalnie kwitnących bzów. Trzymam kciuki, aby bez jak najszybciej zakwitł.