W Dołżycy, w ośrodku wypoczynkowym Nad Solinką, mieliśmy swoją bazę wypadową. Dla mnie największym atutem było jego położenie, nieco na uboczu, w przepięknej scenerii gór. Z rana czekał nas widok wzgórz pokrytych mgłą. Ośrodek oferował drewniane domki, skromnie wyposażone, mogące pomieścić do 8 osób. Na dole był pokój z dwoma łóżkami, kanapą, stolikiem i lodówką, oraz łazienka z bojlerem. Na górze sypialnia dla czterech osób. Przed wejściem stał grill. Na terenie ośrodka znajdował się park linowy. W październiku za 3 noclegi ze śniadaniami i obiadokolacjami dla 4 osób zapłaciliśmy 520 zł. (oferta była na Grouponie) Przebywaliśmy tam jedynie miedzy kolacją, a śniadaniem, pozostałą część pobytu spędziliśmy poza, pożytkując go na zwiedzanie bliższej i dalszej okolicy. Aby dostać się na teren ośrodka trzeba pokonać Solinkę. Brak jest jednak mostu, przejeżdża się po betonowych płytach. My potraktowaliśmy to jako dodatkowy atut i atrakcję Bieszczad. Przejeżdżając rzekę czuliśmy się jak na rajdzie.

Mgły Nad Solinką

Z mężem nad Solinką

Przejazd przez Solinkę
Dołżyca łączy się niemal z Cisną, gdzie polecam jedyny w swoim rodzaju bar Siekierezada z niewygórowanymi cenami. Z rana panował w nim niewielki ruch, ale w sobotni wieczór było bardzo tłoczno. Na czym polega jego osobliwość? Niewątpliwie na wystroju. Na stołach znajdują się świeczniki wykonane z siekier wbitych w blaty. Podczas zamówienia otrzymuje się małą siekierkę z numerkiem. Barmanka informująca o odbiorze dań, podawała przez mikrofon informacje: siekiera nr…. W wielkich, drewnianych oprawach, przytwierdzonych do stołu łańcuchami, znajdował się jadłospis. Na ścianach i suficie nie było wolnego miejsca. Wisiały tam przeróżne ozdoby od drewnianych rzeźb, poprzez poroża, po tabliczki z budynków.

Bar w Cisnej

Wystrój baru w Cisnej

Wystrój baru w Cisnej

Wystrój baru w Cisnej

W środku baru w Cisnej

Świecznik i karta dań w Siekierezadzie
W Majdanie koło Cisnej zlokalizowana była stacja bieszczadzkiej kolejki wąskotorowej oferującej przejażdżki na kilku trasach. My nie skorzystaliśmy z tej oferty, ale jadąc do Komańczy minęliśmy siedzących w wagonikach podróżnych, których pozdrowiliśmy machając do nich ręką.

Bieszczadzka ciuchcia
Nie ujechaliśmy daleko, gdy zaskoczył nas widok koni biegnących wzdłuż naszej drogi, w kierunku przeciwnym do naszego.

Konie w Bieszczadach
W Woli Michowej po prawej stronie stał niewielki kościółek. Był zamknięty, ale naszą uwagę przykuło łączenie belek budowli.

Kościół w Woli Michowej

Kościół w Woli Michowej
Po dotarciu do Komańczy leżącej na granicy Bieszczad, zatrzymaliśmy się z prawej strony obok kościoła parafialnego św. Józefa. Ofiarodawcą ziemi pod jego budowę i fundatorem świątyni był hrabia Potocki. Kościół konsekrowano w 1927 roku. Był otwarty i mogliśmy wejść do środka.

Kościół w Komańczy

Wnętrze kościoła w Komańczy
Kolejnym naszym miejscem, które chcieliśmy odwiedzić był Klasztor Sióstr Nazaretanek oddalony o 2 km od kościoła. Aby tam dotrzeć musieliśmy jechać ok 1 km drogą 892, skręcić w lewo, przejechać tory kolejowe i podjechać jeszcze nieco w górę. Samochód zatrzymaliśmy około 300 m od klasztoru, obok Leśnej Willi. Do celu podeszliśmy pieszo. Po drodze minęliśmy kilka pomników.

Tuż pod klasztorem sióstr Nazaretanek

Niedaleko klasztoru sióstr Nazaretanek
To właśnie w tym klasztorze, od października 1955 roku do października 1956 roku, internowany był Prymas Stefan Wyszyński. Na korytarzu prowadzącym do pokoju, w którym przebywał Prymas Tysiąclecia, wisiały Jego zdjęcia. Nie mogliśmy zajrzeć do kaplicy, bowiem odbywało się w niej nabożeństwo. Przed wejściem do klasztoru stał pomnik Prymasa Stefana Wyszyńskiego.

Miejsce internowania Stefana Wyszyńskiego – klasztor w Komańczy

Pomnik Stefana Wyszyńskiego

Pokój Stefana Wyszyńskiego w klasztorze w Komańczy
Będąc w Komańczy podjechaliśmy jeszcze pod jedną świątynię, prawosławną cerkiew pod wezwaniem Opieki Matki Bożej. Los jej nie oszczędzał. Dwukrotnie strawił ją pożar. Pierwszą cerkiew zbudowano około 1530 roku. Pożar zniszczył ją w 1800 roku. Odbudowano ją i konsekrowano w 1806 roku. Kolejny pożar miał miejsce w 2006 roku. Obecny budynek jest wierną kopią jego poprzednika. Zmieniały się też wyznania, w rękach których pozostawała świątynia. Początkowo powstała na potrzeby prawosławnych wyznawców. Po 1947 roku przeszła w ręce grekokatolików, aby w 1961 roku zostać zamkniętą, po zdelegalizowaniu kościoła greckokatolickiego na terenie kraju. Padł pomysł rozebrania budowli lub przekazania do skansenu. Kilka rodzin postanowiło przejść na prawosławie i w ten sposób cerkiew wróciła w ręce pierwotnych wyznawców.

Cerkiew w Komańczy
Opisana trasa to zaledwie 35 km. Nie wszystko zobaczyłam, ale miejsca, o których wspomniałam to niemi świadkowie historii Bieszczad. Skupiłam się głównie na historii, ale teren ten obfituje też w bogate walory przyrodnicze.
Zapraszam do zapoznania się z wpisem Moje zwiedzanie Bieszczad
Piękne zdjęcia, miło poczytać i powspominać 😉
Dziękuję za pochwałę, bardzo mi miło .
Marzena
Było super.Polska jest piękna trzeba tylko chęci aby ruszyć się z foteli.Genialny wypoczynek,przyroda zawsze wprawia w dobry nastrój czsami wiąże się to z trudem,potem większa satysfakcja?.Już nie mogę doczekać się następnej wyprawy!!!
Ja też chętnie wyruszę zwiedzać kolejny zakątek Polski.
eeeeeh Dorotko… Zazdroszczę Wam …… 🙂
Zibi, przy najbliższej okazji trzeba ruszyć na szlak.