Pierwsze pisemne wspomnienia o Truskawcu (Трускавець) pochodzą z 1469 roku. W 1827 roku uzyskał on miano kurortu. W okresie II Rzeczpospolitej był jednym z bardziej znanych. Odwiedzali go miedzy innymi Józef Piłsudski, Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza, Julian Tuwim czy Zofia Nałkowska. Położony jest u podnóża gór Karpackich, oddalony około 90 kilometrów od Lwowa. Bez problemu dotrzemy do miasta bezpośrednim autobusem jadącym np. z Warszawy. Ja jechałam Polonusem. Za nocny przejazd (od 18:30 do 5:00) zapłaciłam 65 zł.
Truskawiec ma dobre połączenia autobusowe ze Lwowem. Czas podróży trwa około 2 godzin. Koszt przejazdu wyniósł mnie 70 hrywien. W Truskawcu jest dworzec kolejowy. Nie korzystałam z tej opcji.
W mieście jest wiele punktów wymiany walut. Bez problemu zamienimy na hrywny euro, dolary i złotówki, kursy bardzo zbliżone. Dwa kantory są na dworcu autobusowym.
Truskawiec słynie z pijalni wód leczniczych wydobywanych z miejscowych źródeł : o smaku nafty Naftusia, słonej Maria, Zofia. Katarzyna, Edward, Ferdynand.
Spacer po Truskawcu rozpoczniemy od dworca autobusowego. Po wyjściu z autobusu należy kierować się w górę ulicą Drohobycką, w stronę ronda. Po prawej stronie naszym oczom po ukaże się drewniana cerkiew będąca w budowie.
Idąc dalej miniemy hotel Beskid i kolejną, tym razem murowaną cerkiew pod wezwaniem Przenajświętszej Bogurodzicy. We wnętrzu świątyni jest popiersie Jana Pawła II.
Po dojściu do skrzyżowania skręcamy w lewą, w ulicę Szewczenki, przy której mieści się manufaktura cukierków, pijalnia czekolady – polecam, a za nią Mirotel Resort& Spa.
Wracamy w stronę budynku, w którym mieści się punkt informacji turystycznej. Tu możemy zaopatrzyć się w mapkę uzdrowiska.

Budynek, w którym mieści się informacja turystyczna
Spacer kontynuujemy ulicą, przy której stoi drewniany budynek muzeum Michała Bilasa. Za zwiedzanie muzeum trzeba zapłacić 20 hrywien, dodatkowo za fotografowanie 10 hrywien. W starych wnętrzach budynku mieszczą się sale wystawowe z kilimami i obrazami.
Po przeciwnej stronie stoi Dom Kultury proponujący występy i koncerty. Możemy zrobić pamiątkowe zdjęcie przy napisie I Love Truskavec. ja takie mam. Idąc dalej miniemy pomnik Szewczenki.
Jeszcze tylko kilka kroków i zobaczymy rzymskokatolicki kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Mari Panny, przed którym stoi pomnij Jana Pawła II. W kościele w określone dni odbywają się msze w języku polskim.

Kościół katolicki w Truskawcu
Ulica Bandery doprowadzi nas do Muzeum Historii Truskawca.
Następnie idziemy pod grekokatolicką cerkiew św. Mikołaja, której dzwonnica widoczna jest z daleka. Tam znajdują się Pomnik Religijny i Matki Boskiej.
Cofamy się, by dojść do Bulwaru Tarasewicza. Jest to ulica z licznymi knajpkami, kawiarniami i restauracjami, wieczorem z wielu miejsc rozbrzmiewa muzyka na żywo, w dzień sprzedawane są obrazy.
Przy Bulwarze Tarasewicza usytuowano Pijalnię nr 1. Budynek jak budynek, ale wnętrze jest naprawdę nieciekawe, do zautomatyzowanych kraników dawkujących wodę są tłumy (picie wody jest darmowe). Wnętrze pijalni, wyłożone białymi płytkami psuje atmosferę uzdrowiska.
Przed pijalnią stoi pomnik.
I tu rozpoczyna się teren, gdzie położony jest Park Zdrojowy
Park Zdrojowy
Z pijalni nr 1 pnąc się nieco w górę parkiem zdrojowym. możemy dojść do pijalni nr 2. Teren ten mnie rozczarował. Park nieco zaniedbany, niby ma dużo miejsc do siedzenia, ale alejki są nierówne z wyrwami utrudniającymi poruszanie się. Po trasie natykam się na drewniane budynki z nazwami wód leczniczych i pomniki nawiązujące do postaci z dramatu „Lisowa pisnia” (Лісова пісня) Łesi Ukrainki.
W sercu parku zobaczymy pomnik Adama Mickiewicza, postawiony w 1898 roku przez Polaków z okazji 100 rocznicy urodzin wieszcza.
W jeszcze gorszym stanie jest pijalnia nr 2. Była zamknięta, jak się dowiedziałam z powodu remontu, ale chyba planowanego, bo nie widziałam oznak budowy.
Stąd już niedaleko jest do Delfinarium Oskar, jednego z trzech na Ukrainie (Kijów, Odessa, Truskawiec). Jest to młody nabytek uzdrowiska. Jak dowiedziałam się od jednego z mieszkańców Truskawca, delfiny w złym stanie zdrowotnym kupiono z delfinarium na Krymie płacąc za nie jak za cenę ryb. Delfiny wyleczono oraz odżywiono. Po pewnym czasie byli krymscy właściciele zażądali zwrotu delfinów i przyjechali po nie. Mieszkańcy Truskawca nie pozwolili im na odebranie zwierząt. Tym wodnym ssakom jest chyba dobrze w uzdrowisku, skoro doczekały się potomstwa. W delfinarium organizowane są pokazy, za dodatkową opłatę można zrobić sobie zdjęcie lub popływać z delfinami, a także istnieje możliwość delfinoterapii.
Jeden dzień w zupełności wystarczy na obejście całego miasta spróbowanie wód leczniczych i odpoczynek w jednym z punktów gastronomicznych.
Plaża i Kozacki Chutor
Przebywający w Truskawcu lub mający więcej czasu mogą skorzystać z odpoczynku na plaży. Piechotą w niecałe 30 minut lub taksówką za 50 hrywien (każdy jednorazowy przejazd w obrębie miasta kosztuje 50 hrywien) można dostać się do Kozackiego Chutoru, restauracji, która znajduje się przy brzegu jeziora. Za wejście na plażę trzeba zapłacić 15 hrywien. Było tam bardzo tłoczno, można znaleźć miejsce na piasku w pełnym słońcu lub na trawie w cieniu drzew. Brak jest leżaków i parasoli. Trzeba więc mieć własny koc lub ręcznik.
Z Truskawca organizowane są różnorodne jednodniowe lub pół dniowe wycieczki w pobliskie strony chociażby do Lwowa, Drohobycza czy w Karpaty.
Truskawiec, choć miejscami nieco zaniedbany ogólnie zrobił na mnie dobre wrażenie. Szczególnie podobały mi się stare drewniane budynki. Kuracjusze mogą liczyć na miejsca w hotelach, sanatoriach czy kwaterach prywatnych o różnym standardzie. Jest wiele punktów gastronomicznych serwujących dania nie tylko kuchni regionalnej. Myślę, że każdy znajdzie coś na swoją kieszeń. Ponadto jest bardzo czystym uzdrowiskiem, oferującym przyjeżdżającym nie tylko zabiegi lecznicze ale i różne formy wypoczynku.
całkiem przyjemne miejsce, chociaż park zdrojowy i pijalnia numer dwa pachną przeszłością 🙂 Ciekawa historia z delfinami. Znając język można czerpać garściami.
Tak, Truskawiec ma klimat i jest w nim bardzo czysto. Jeżeli chodzi o porozumiewanie się, to nie ma problemu. Wiele osób mówi po polsku. Historia o delfinach też opowiadana była w naszym języku.