Pekin zwiedzaliśmy korzystając z usług chińskiego przewodnika, właściciela mieszkania, które wynajęłam przez Airbnb. Poprosiliśmy go, o organizowanie nam również wyjść na ciepłe posiłki, ale w takich miejscach, abyśmy mogli poczuć smaki Chin. Z wyboru barów i restauracji byliśmy bardzo zadowoleni. Nasz przewodnik David zaproponował nam lokalne miejsca, w których nie spotkaliśmy europejczyków. Zawsze jedliśmy w innej restauracji i to nam odpowiadało. Przez cały pobyt nie używaliśmy widelców, czasami łyżkę, śmiesznie zakrzywioną. Jedliśmy tylko pałeczkami, a po pierwszym dniu, szło nam całkiem nieźle. Najgorzej było pierwszym razem, ale o tym w innym wpisie. Pierwszego dnia zwiedzania, w drodze na mur chiński zajechaliśmy do niewielkiego baru, gdzie Chińczycy jadają śniadania. My też, a raczej David, zamówiliśmy tradycyjne porcje. Nasz posiłek składał się z pierożków i dwóch rodzajów zup jedna o smaku zupy rybnej, a druga chyba z mleka sojowego. Zupa rybna była całkiem, całkiem, ale sojowa nikomu nie smakowała. Natomiast pierożki z mięsem i warzywami przypadły do gustu wszystkim. Mi bardziej te z mięsem.

Wejście do baru, w którym jedliśmy śniadanie w drodze na mur chiński

Chińskie śniadanie
Wracając zmęczeni, ze spaceru po murze chińskim, jedliśmy na wolnym powietrzu, późny obiad z ekologicznych produktów. Znalazły się tam różnorodne warzywa, grillowany kurczak, ryba.
Kolejne miejsce to niewielki bar niedaleko grobowców Ming. Wystrój ubogi, ale jedzonko pyszne. Tu na przykład jedliśmy coś w rodzaju wędliny z osła. Dla nas przygotowane było miejsce w osobnej sali.

Wejście do baru

Wnętrze baru
I tak było już do końca, wieczorem, w restauracjach w wydzielonych pomieszczeniach jedliśmy przy okrągłych stołach. Zawsze był jeden dla całej naszej grupy (10 miejsc). Na środku znajdował się, też okrągły obrotowy blat o średnicy mniejszej od stołu. Na nim kelnerzy ustawiali dania. Dla każdego przygotowany był komplet zafoliowanych naczyń: niewielki talerzyk, czarka, szklaneczka, łyżka oraz obok też zafoliowane pałeczki drewniane lub z tworzywa. Na obrotowym stole zawsze znalazł się czajnik z herbatą, zazwyczaj jaśminową. W menu dominowały warzywa na ciepło, pieczone i grillowane mięso zazwyczaj kurczaka.
Byliśmy w Chinach, ale ryż był podawany sporadycznie. Przed wyjazdem myślałam, że będzie to główny składnik naszych posiłków. I byłam miło rozczarowana, że nie było go zbyt często w naszym menu, nie przepadam za ryżem. Nie wiem czy to standard, ale rzadko podawane były zupy. Jedliśmy głównie warzywa i mięso i najadaliśmy się do syta. Nikt nie miał rewolucji żołądkowych.
Kilka razy była pizza. Tylko raz dostaliśmy chleb. Szumnie to nazwałam. Dostaliśmy po ćwiartce ciemnej bułeczki wielkości małej kajzerki. Taki kawałek na dwa małe kęsy. Jak dowiedzieliśmy się od Davida, Chińczycy nie gustują w ciastach. Dlatego ani razu na stołach nie pojawiły się słodycze.
Nasze bardzo obfite posiłki z colą i piwem (napojów też pod dostatkiem) kosztowały od 40 do 60 zł na osobę. Najdroższa kolacja była z kaczką po pekińsku. Dodatkowo dostaliśmy wtedy grillowaną ośmiornicę, szaszłyki, były też liczne warzywa.
Można powiedzieć, że jedzenie kaczki po pekińsku to rodzaj rytuału. Jak to się odbywało? Kelner wniósł złocisto brązową kaczkę, upieczoną w całości, a potem pokroił ją przy nas w plastry i postawił na stole. Inny kelner przyniósł cieniutkie naleśniki, ogórek i cebulę pokrojone w paski i sos Tian Mian Jiang zrobiony na bazie śliwek. Teraz była kolej na nas. Żona naszego przewodnika pokazała nam, w jaki sposób się to łączy w pyszną całość. Ze stertki cieniutkich naleśników średnicy małej patelni, wzięła jeden. Pałeczkami nałożyła dwa kawałki kaczki wcześniej umoczonej w sosie, dołożyła paseczki ogórka i cebuli też zanurzone w sosie. To wszystko zwinęła w rulon, dopiero potrawa była w pełnej krasie i gotowa do konsumpcji. Każdy z zapałem, powielał czynności „nauczycielki” i przygotowywał sobie typowo pekińską i wyśmienitą w smaku potrawę. Jeżeli we wszystkich restauracjach, robi się taką wyśmienitą kaczkę to polecam.

Krojenie kaczki po pekińsku

Pokrojona kaczka po pekińsku

Placki do zawijania plastrów kaczki
Innym razem jedliśmy w restauracji w muzułmańskiej dzielnicy Pekinu. Tam zaserwowano nam tzw. kociołek. Na środku stało coś w rodzaju stożka zanurzonego w kociołku z gorącą wodą. Kelner wrzucił tam różne przyprawy, a my surowe kawałki mięsa, wcześniej ustawione na stole. Po ugotowaniu wyjmowało się je z wody i jadło z odpowiednim sosem. Tak naprawdę smak nadawał sos, bez niego mięso było niesmaczne.

Kociołek
Podsumowując mogę stwierdzić, w imieniu całej grupy, że chińskie jedzenie bardzo nam smakowało, no poza tofu – twarożkiem z mleka sojowego, który według legendy wynaleziono w Chinach, w drugim stuleciu przed nasza erą.

Tofu
Posiłki spożywane w miejscach wybranych przez Davida stanowiły dla nas, wcale nie małą, dodatkową atrakcję.
Zapraszam do czytania innych wpisów powstałych po zwiedzaniu Pekinu.
Inne wpisy z tej kategorii:
O organizacji samodzielnego wyjazdu do Pekinu
Egzotyczne menu Nocnego Targu w Pekinie
Spacer po Wielkim Murze Chińskim w okolicach Huanghuacheng
Muzeum Lotnictwa, Grobowce Ming i Art. District w Pekinie – cz. 1
Wizyta w herbaciarni, ulica Qianmen, Plac Tiananmen i Zakazane Miasto w Pekinie – cz. 2
Świątynia Nieba i Park Beihai w Pekinie – cz.3
Pałac Letni, obiekty olimpijskie i Guowang Hutong w Pekinie – cz. 4
Świątyni Lamy, Świątynia Konfucjusza i Panjiayuan Antique Market w Pekinie – cz.5
Super relacja.
Dziękuję za komentarz i miło mi, że się podobała.