Będąc w Bergen lub okolicy można wybrać się na wyspę Turoyna. Jest to atrakcja niezbyt popularna wśród odwiedzających Norwegię. Nam polecili ją znajomi na stałe mieszkający w Bergen. By dotrzeć z Bergen na wyspę Turoyna trzeba pokonać niespełna 40 km. W tym czasie będziecie przejeżdżać przez kilka innych wysp: Litlesotra, Bildoyna, Sotra, Misje i Toftoyna, które połączone są mostami. Po przejechaniu mostu miedzy wyspami Misje i Toftoyna można zrobić tu krótki postój, by wykonać kilka zdjęć. Widać stąd most w całej okazałości i trzy niewielkie kamieniste wysepki.

Most miedzy wyspami

Most miedzy wyspami
Wyspa Turoyna jest niewielka, ma 1,67 km2 powierzchni. Znana jest ze stacji ornitologicznej i stanowi dogodne miejsce do obserwacji ptactwa. Ja jednak nie jestem fanką ornitologii. Bardziej interesowało mnie podejście pod Turoyvarden, najwyższy punkt na wyspie, wznoszący się na 74,5 m n.p.m. Na jego szczycie stoi pięciometrowej wysokości budowla wzniesiona pod koniec XIX wieku. Wyglądem przypomina komin zbudowany z ciemnego kamienia.

Turoyvarden
Warto wspiąć się na sam szczyt, z którego rozpościera się interesujący, bezkresny widok na morze poprzetykane wyspami. Po przeciwnej stronie zobaczycie most spinający sąsiadujące ze sobą kamieniste wysepki.

Na Turoy

Na Turoy
By dostać się do Turoyvarden trzeba zatrzymać samochód przy kilkunastu świerkach rosnących po prawej stronie drogi. Brak jest oznaczeń. Nie ma też wydzielonego miejsca parkingowego, ale na poboczu można bezpieczne zaparkować auto. Jeżeli przejedzie się to miejsce, to dojedzie się do wioski.
Między świerkami, za otwartą bramą, widać wydeptaną ścieżkę, podążając którą dotrze się do celu. Teren jest nieco podmokły, zwłaszcza na początku drogi. Planując wejście na wzgórze, warto mieć na sobie kryte buty z dobrą podeszwą. Podejście nie jest trudne, ale jest nieco strome i trzeba wspinać się po kamienistym podłożu, miejscami poprzetykanym rosnącą tam trawą. Wspinaczka zajmuje dosłownie kilka minut. Nie wiem czy jest to częste zjawisko, ale podczas naszego pobytu na wzgórzu mocno wiało. Dlatego nie zaszkodzi też mieć coś od wiatru. Według mnie, dodatkową zaletą tego miejsca jest brak zwiedzających. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, właśnie odjeżdżał jakiś samochód. Na wzgórzu nikogo nie spotkaliśmy, tylko przyroda i my.
Wracając, można zatrzymać się przy drodze. My zrobiliśmy postój by zrobić ostatnie zdjęcia. Zadziwiły nas na czyste morskie wody oblewające wyspę.
Wyjazd był niemęczący, a widoki super.
Cudowne widoki! Jak z książek Tolkiena. Nabieram coraz więcej ochoty na odwiedzenie Norwegii.
O tak, to piękny kraj, w tych widokach można się zakochać. Jak najbardziej, polecam wyjazd.
Wydaje się (i na pewno tak tam jest) błogo i niesamowicie przyjemnie. Miejsce do zresetowania się, odpoczynku i nabrania nowych sił 🙂
Zgadzam się, a dodatkowy plus, że bez tłumów turystów.