Podczas naszego pobytu w Wietnamie. Zgodnie z wcześniejszym planem wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę do delty Mekongu z lokalnym biurem podróży. Podobnie, jak do tuneli Cu Chi, w wyborze wycieczki i biura pomagał nam Romek, Polak – właściciel małego hotelu Legend Saigon Hotel w Ho Chi Minh, w którym spaliśmy. Rano wyruszyliśmy autokarem z przewodnikiem mówiącym w języku angielskim do miasta My Tho leżącego w delcie Mekongu. Każdy z uczestników dostał butelkę wody z nazwą biura. Do pokonania mieliśmy około 70 km. Wybierając się na wycieczkę z lokalnym biurem, musicie wiedzieć, że będziecie prowadzani na przeróżne pokazy, nie zawsze was interesujące.

Pokaz produktów z bawełny
Po około godzinnej jeździe mieliśmy postój w miejscu, gdzie prezentowano nam wyroby z bawełny i oczywiście po pokazie był czas na zakupy w sklepie. Ja osobiście nie byłam tym zainteresowana.

Świątynia Vinh Trang
Kolejnym punktem była wizyta w buddyjskiej świątyni Vinh Trang oddalonej około 4 km od miasta My Tho. Jechaliśmy tam około pół godziny i podczas 30 minutowego postoju mogliśmy samodzielne zwiedzać świątynię wybudowaną w połowie XIX wieku. Okazały budynek bardziej kojarzył mi się z pałacem niż świątynią. Pagoda to mieszanka stylu azjatyckiego i europejskiego. Bardziej przypomina świątynie kambodżańskie niż wietnamskie. Jest celem wielu pielgrzymek i wycieczek.


Na teren świątyni wchodzi się przez okazałą bramę Tam Quan wykonaną w 1933 przez rzemieślników z Hue.


Na placu świątyni w otoczeniu zieleni znajduje białe posągi: ogromny 20 metrowy i ważący 250 ton siedzącego Buddy Maitrei, 32 metrowy leżącego Buddy Thich Ca oraz 40 metrowy stojącego Buddy Amitabha.



We wnętrzach pagody Vinh Trang Znajduje się ponad 60 posągów buddy wykonanych z ceramiki, cementu, miedzi i drewna.

Po krótkiej wizycie w świątyni wyruszyliśmy do portu leżącego nad lewym brzegiem Mekongu.

Rejs po Mekongu
Tu dopiero zaczyna się właściwy cel naszego wyjazdu. W delcie Mekongu w okolicy miasta My Tho leżą cztery wyspy: Wyspa Jednorożca, Wyspa Feniksa, Wyspa Smoka i Wyspa Żółwia. Jest to miejsce licznych wycieczek. W jednej z nich uczestniczyliśmy.

Na nabrzeżu całą grupą wsiedliśmy na dużą łódź i po 15 minutach dotarliśmy do największej wyspy w tej okolicy zwanej wyspą Jednorożca (Con Thoi Bun). Rzeka w kolorze gliny, nie robiła miłego wrażenia.


Na wyspie przeszliśmy do wąskiej odnogi i sześcioosobowymi łódkami, na których pływało 4 turystów i dwie osoby wiosłujące mieliśmy 15 minutowy rejs. Płynęliśmy po wodach Mekongu wąskim korytem porośniętym po obu brzegach palmami.

Czasami widać było domostwa stojące nad brzegiem rzeki.

Łodzie wydawały mi się mało stabilne, wiosłujący domagali się dodatkowej gratyfikacji za usługę. Tu ruch był jak na Marszałkowskiej w Warszawie. Jedni wsiadali, inni wysiadali, po zmąconych wodach Mekongu, w obie strony pływały liczne łodzie, jedna za drugą, każda zapełniona turystami. Moim zdaniem lepiej wygląda to na zdjęciach niż jest w rzeczywistości.

Degustacja lokalnych owoców
Po krótkim rejsie dopłynęliśmy do brzegu i udaliśmy się na degustację lokalnych owoców, którym towarzyszył, krótki występ wokalny czterech Wietnamek. W menu znalazł się między innymi smoczy owoc, rambutany, mango. Trzeba przyznać, że były pyszne. Na stole stały koszyczki na napiwki.



Rejs i manufaktura słodyczy
Znajdowała się w innym miejscu i musieliśmy dopłynąć do niego dużą łodzią przypisaną do naszej grupy. Po wyjściu na ląd i dotarciu do zakładu produkującego słodycze, najpierw przewodnik rozłupał kokos i dał do spróbowania, można było wypić zawartość owocu palmy.

W manufakturze produkującej między innymi cukierki kokosowe z dodatkiem duriana, czy o smaku kawy, zobaczyliśmy proces ich wytwarzania, spróbowaliśmy też słodkich wyrobów. Kto chciał mógł zakupić gotowe produkty. Byliśmy tam około 20 minut.



Rejs i obiad
By dotrzeć do miejsca obiadu wsiedliśmy na kolejną łódź. Nasz przewodnik, umieścił na niej naszą sześcioosobową grupę. Płynęliśmy 20 minut, robiliśmy zdjęcia siadając na dziób wysłużonej łodzi. Tym razem na rzece nie było takiego tłoku jak na wcześniej odwiedzonej wyspie. Tu też palmy rosły nad brzegami obu stron rzeki.


Na posiłku i odpoczynku spędziliśmy 1,5 h. Zjedliśmy obiad, który zamawialiśmy w autokarze. Był w cenie wycieczki. Po jedzeniu mieliśmy czas na spacer po wyspie lub krótki odpoczynek, ja wybrałam relaks w hamaku.

Rejs powrotny
Wracając do portu wMy Tho. Najpierw węższą odnogą płynęliśmy mniejszą łodzią około 10 minut, potem przesiedliśmy się na większą, tą na którą wsiadaliśmy na początku i po 20 minutach dotarliśmy do punktu wyjścia.



Krótkie podsumowanie
Wycieczka trwała około 8 godzin. W tym na sześciokrotne pływanie po Mekongu trzema rodzajami łodzi zeszło nieco ponad 1,5 h. Taka wycieczka to komercja. Wiedziałam o tym przed wyjazdem i nie mam pretensji, czy żalu. Byłam świadoma na co się decyduję. No cóż, każdy chce zarobić i trudno się dziwić Wietnamczykom, skoro mają na to popyt. Byłam, zobaczyłam. Czy chciałabym tam wrócić – nie. Kolejnym razem wybrałabym wodny targ, bo tego jeszcze w Wietnamie nie widziałam.
Dodaj komentarz